1. Przedszkole ma wspomagać rodziców w procesie wychowania i kształcenia dzieci. To wynika wprost z Ustawy o systemie oświaty. Kto nie wierzy, może zerknąć tutaj. Kluczowe jest słowo „wspomagać”. Nie ma nic o narzucaniu wizji świata. Dopóki rodzice nie robią dziecku krzywdy, dopóty to dziecię może chodzić do przedszkola z lakierem na paznokciach, bawić się zabawkami nieprzypisanymi stereotypowo do płci (chłopcy lubią się bawić lalkami, serio!), na bal karnawałowy wdziewać stroje nietypowe np. przebrać się za karton, nosić telefon ojca w kieszeni kurtki i tym podobne „bulwersujące rzeczy” 😉 Wszystkie sytuacje prawdziwe 😉 I nam, nauczycielom, nic do tego, żadnego przewracania oczami!
2. Zdecydowana większość rodziców (pomijając patologiczne, ale nieliczne przypadki, które należy zgłaszać do OPS lub Sądu Rodzinnego) chce dobra swoich dzieci. A nauczyciele? Hej, my też 😉 To grajmy do jednej bramki! Starajmy się pod tym kątem analizować męczące pytania w rodzaju: „A czy dzisiaj jadł?”, „Ile zjadł?”, „Siku było”?, sugestie: „Poniżej 25 stopni ciepła absolutnie nie wolno zdejmować rajstop” itp. To są dwie różne rzeczy – uznać, że te oczekiwania wynikają z tak pojmowanej troski o dobro dziecka (i rodzice mają do nich prawo) i jednocześnie z tej samej troski cierpliwie rozmawiać z rodzicami, że może jednak ich pomysł nie jest najlepszy. Ale jeśli my wyjdziemy z założenia, że mamy rację a oni chcą nam zrobić na złość, są głupi, nic nie wiedzą, bo mają tylko jedno dziecko (dowolne i milion innych) to szanse na porozumienie w błahej sprawie są marne…A co dopiero w poważnej. Edukacja rodziców to też obowiązek nauczycieli.
3. Jak reagujecie, gdy ktoś Was naprawdę mocno zdenerwuje? W przypadku dorosłych, (co ciekawe – w stosunku do dzieci – nigdy) ja bardzo impulsywnie. Zdarza mi się krzyczeć na ludzi, a prawie zawsze w takich sytuacjach mówię głośno i gestykuluję. Wiem, że niektórym bardzo to przeszkadza, wiem, że tak robię i…jestem w stanie się opanować w ok. 50 % przypadków. Dlatego mam bardzo dużo zrozumienia dla ludzi, którzy w chwilach wzburzenia na mnie krzyczą, serio 😉 Nie wszyscy muszą to przyjmować z pokorą, nie można pozwolić się „nakręcić”, ale w tym punkcie chcę Wam powiedzieć jedno: Nie jesteśmy cyborgami. Rodzice naszych przedszkolaków też nimi nie są – mogą się złościć, płakać, być zniecierpliwieni. Też mogli mieć ciężki dzień w pracy, mogło im zalać mieszkanie, źle się czują… Przeprosiny są jednak jak najbardziej na miejscu, w końcu jesteśmy wzorem dla dzieci ;)))
Dodaj komentarz