Zbliża się wrzesień, a wraz z nim w wielu domach i przedszkolach zacznie się małe (lub większe) zamieszanie związane z wyborem zajęć dodatkowych. Moje zdanie w tej sprawie znacie, apeluję do rodziców o umiar i zachowanie zdrowego rozsądku. Pisałam o tym już w poście Koncentracja uwagi dzieci przedszkolnych i Wolność od wyboru a zajęcia dodatkowe w przedszkolu.
Świat, w którym żyjemy narzuca nam taka narrację, że jeśli siedzimy 20 minut rozmyślając „o niczym” to właśnie marnujemy 20 minut. Bo moglibyśmy pracować, lub obmyślać innowacyjną strategię, przydatną … w pracy. Świat się zmienia, zawsze tak było, trzeba sobie radzić. Zmiany potrzeb w populacji dzieci zachodzą jednak o wiele wolniej i naszym (rodziców i nauczycieli) obowiązkiem jest mieć to na uwadze.
Jednym z pierwszych pedagogów, który docenił role dziecięcej zabawy był Froebel. Pisali o niej Wygotsky, Okoń, Kamiński, Gruszczyk-Kolczyńska i wielu innych. Podstawowy podział zabaw, ze względu na zaangażowanie dzieci to zabawy samorzutne (inaczej: swobodne, dowolne) i zabawy kierowane przez dorosłego (dydaktyczne, tematyczne itp.). Bardzo ważny w rozwoju dziecka jest ten pierwszy rodzaj zabaw. Dziecko podejmuje ją z własnej inicjatywy, sprawia mu ona przyjemność i najczęściej zajmuje ona je na dłużej niż zabawa proponowana przez dorosłych.
Zabawa swobodna jest (i nadal powinno tak pozostać) podstawową aktywnością dziecka w wieku przedszkolnym i celem samym w sobie.
Co dzieje się z dzieckiem, które bawi się bez udziału dorosłego i jego wskazówek?
- Zdobywa wiedzę o świecie w naturalny sposób – przez doświadczanie, sprawdzanie hipotez, poprawianie ich. Widzieliście kiedyś dziecko, które pół dnia modyfikuje papierowy samolot, żeby dalej poleciał? A malucha, który niestrudzenie układa wieżę z kubeczków, sprawdzając, jak je ułożyć, żeby się przewróciły lub nie?
- Przyswaja (poprzez obserwację i modelowanie) reguły funkcjonowania w świecie ról społecznych. Świetnie nadają się do tego zabawy tematyczne: w dom, w sklep, w serwis rowerowy, w hotel itp. Wszyscy funkcjonujemy w różnych rolach społecznych, często nie do pogodzenia. Jak się w tym nie pogubić, że mama jest mamą w domu, a nauczycielką w pracy? To kim ona naprawdę jest? Trzeba pobawić się w szkołę/przedszkole i w dom. Każda z tych ról narzuca pewien sposób mówienia, zawiera zestaw określonych czynności, charakterystyczne przedmioty. Przy okazji dziecko rozwija mowę, myślenie, klasyfikację itp. Ponadto kształtuje i umacnia świadomość swojej tożsamości płciowej. Zarówno poprzez przyjmowanie ról zgodnych z płcią, jak i świadome zabawy w odwróconej roli. Macie wątpliwości, czy to przypadkiem nie dzieje się naturalnie? Zapytajcie dwulatka, czy jest chłopcem, czy dziewczynką i notujcie statystykę odpowiedzi :)
- Uczy się norm społecznych, rozwija współpracę. Dorosły może opowiedzieć dziecku, co się stanie, gdy będzie wyrywać innym zabawki. Zadziała, ale to rzadkość i skutek raczej na chwilę. Kiedy maluch w piaskownicy dostanie w rękę łopatką od innego malucha dowie się, że istnieją inne dzieci, które też mogą chcieć się bawić. Może trzeba się jakoś porozumieć? Pamiętam 5-latka odsuniętego od zabawy, bo wcielał w czyn myśl, że dziewczyny nie mogą bawić się klockami Lego. Rozmawiałam z nim pół dnia i nic… Wystarczył jeden dzień, żeby grupa swoim ostracyzmem załatwiła sprawę stereotypów przyniesionych z domu. Kiedy trzeba w zabawie obsadzić role i w nich funkcjonować, kiełkuje umiejętność współpracy. Zgoda, są dzieci, które mówią: „Jestem szefem/wodzem/mamą albo idę do domu” (ja tak robiłam). Pozostaje mieć nadzieję, ze trafią w bardziej krytyczne środowisko rówieśnicze, które odpowie: „To idź, my będziemy się bawić”. :) Większość dzieci rozumie jednak, że niektóre ciekawe zabawy wymagają włączenia w nie innych dzieci. Zabawy swobodne mają reguły ustalone przez same dzieci. Nawet, jeśli dorosły tych reguł nie może pojąć ;) Dzieci, które ich nie przestrzegają uznawane są za „psujów” zabawy. Ponadto, dziecko rozwija umiejętność komunikacji i mowę.
- Uczy się odróżniać świat fikcji od świata realnego. Po wielokrotnym sprawdzeniu (trwa to kilka lat) dziecko zaczyna rozumieć, że zasady, którymi kieruje się w zabawie abstrakcyjnej, nie zawsze działają w rzeczywistości. Pamiętacie dramatyczną historię, gdy dziecko założyło kostium Batmana i próbowało latać, zeskakując z balkonu? To są skrajne skutki niedojrzałości w tym obszarze.
- Rozwija kreatywność i pomysłowość. Kiedy obserwujemy, że w zabawie naszego dziecka patyk staje się mieczem, różdżką, wędką, łukiem, bananem itp. możemy być pewni, że nauczyło się bawić przedmiotami zastępczymi i nadawać im znaczenie. I możemy być dumni, bo to potrafią robić tylko ludzie (ok, jeszcze niektóre małpy człekokształtne;)) Po cichu możemy mieć nadzieję, ze w przyszłości wykorzystają tę kreatywność, by zmieniać świat. Na razie zmieniają własny ;)
- Uczy się regulowania swoich stanów emocjonalnych i empatii. Dziecko, wchodząc w role, utożsamia się z uczuciami bohatera nadanej roli. Palec boli je tak samo, jak Śpiącą Królewnę, gdy ukłuła się wrzecionem. Cieszy się, że wraca do domu „mama” i oswaja lęk przed samodzielnymi zakupami odgrywając rolę klienta w sklepie. Czasem dziecko martwi się równie mocno, jak bohater, w roli którego było przed chwilą. Chcemy mieć empatyczne dziecko i później dorosłych? Dajmy im się w spokoju bawić!
- Uczy się samokontroli i rozwija sprawczość. Czekanie na swoją kolej, kontrola impulsywności, odroczenie przyjemności, słuchanie innych – to wszystko są bardzo ważne umiejętności. Nie można zabrać do domu wszystkich kółek z papieru, bo będą potrzebne w jutrzejszej zabawie w przedszkolu. Nie można zapomnieć o przyniesieniu szczotki do włosów, bo jutro też będzie zabawa w zakład fryzjerski. Znacie to? Dziecko wychodzi z sali i powtarza: Mamo, jutro muszę przynieść sznurek, bo będziemy robić łuki? Ciekawe, czy pamiętałoby tak, gdyby o ten sznurek poprosiła nauczycielka? Albo rodzice? Dziecko dostaje też ważny komunikat: Mogę to zrobić! Mogę sam wymyślić zabawę w zakład fryzjerski. Sam mogę zaprosić dzieci jako klientów. Sam wymyślę lustro, bo akurat nie ma.
- Może w zabawie odreagować trudne emocje. Znacie maluchy, które bawią się w przedszkole w domu? Wiele naszych, nauczycielskich sformułowań pojawia się w tych zabawach. Działa to też w drugą stronę – moja grupa po każdym dłuższym weekendzie stukała się kubkami mówiąc „na zdrowie” ;) Czego dziecko nie umie powiedzieć, czasem pokaże w zabawie. Ale uwaga! Terapeutyczna funkcja zabawy wiąże się się z wieloma ograniczeniami dla obserwatora i nie wyciągajmy pochopnych wniosków z pojedynczych zachowań.
Platon pisał, że trzeba dzieci uczyć przez zabawę. Nasi reformatorzy edukacji w tej sprawie akurat posłuchali mądrzejszych od siebie i w nowej Podstawie Programowej Wychowania Przedszkolnego znajdziecie wiele wskazówek, by dzieci uczyć przez zabawę. Zgadzam się, zabawa dydaktyczna, kierowana to podstawa edukacji. Ale pamiętajcie – nauczyciele i rodzice – w zabawie swobodnej powyższe umiejętności przyjdą szybciej i bardziej naturalnie. Zabawa według własnego pomysłu, z regułami sformułowanymi wspólnie, angażująca emocjonalnie nie jest „tylko zabawą”. To zadanie na pełen etat, by dziecko rozwijało się prawidłowo. Co jest do tego potrzebne? Przede wszystkim czas, brak poganiania i nadmiernej kontroli. Korzyści płynących z zabawy swobodnej nie zapewnią zajęcia dodatkowe. Mówcie o tym rodzicom, zapisującym dzieci do przedszkola. Może powieście informacje o najważniejszych zalety zabawy swobodnej na tablicy ogłoszeń?
Mam nadzieję, że dzięki temu artykułowi zyskacie więcej argumentów, by obronić niedocenianą zabawę swobodną i nikt już nie powie, że „oni się tylko bawią”!
Powodzenia w nowym roku!
E.
Dodaj komentarz