Nie wierzę w przypadki!
Niektóre sytuacje wywołują inne, kolejne, a to co wydaje się przypadkiem, jest po prostu konsekwencją splotu różnych działań. Nie zawsze widzę te powiązania, ale to nie znaczy, że zdaję się na los. To ja i moje wybory, moja sprawczość.
Dlatego też nie mówię, że pracę z dziećmi rozpoczęłam przez przypadek 17 lat temu, choć może to tak wyglądać z boku 🙂
Na szczęście rozpoczynając nowe działania, nie mamy doświadczenia i dzięki temu mniej obawiamy się tego, co będzie. Myślę, ze wielu sytuacji nie umiemy sobie wyobrazić i tylko dlatego podejmujemy aktywność. Inaczej niektórzy straciliby pół życia na rozważanie wątpliwości i możliwych wariantów. Dobrze też czasem sięgnąć po wskazówki od bardziej doświadczonych człowieków. Ja już to wiem od dawna. Nie jestem pewna, czy bym uwierzyła we wszystkie wskazówki te 17 lat temu…
Co bym chciała wiedzieć, zanim przyszło mi do głowy, by zostać nauczycielką?
- Masz wpływ tylko na siebie – na swoje zachowanie, swoje wybory, swoje reakcje itp. Jeśli przy okazji TWOJE zachowanie dobrze i celowo wpływa na innych, w tym dzieci – super! Nie trać życia na zmienianie ludzi, pozwól im się rozwijać przy Twojej pomocy na ich zasadach.
- Trawa nie rośnie od tego, że się ją mocniej ciągnie. Wszystko w życiu ma swój czas, a nagromadzenie różnorodnych zajęć rozwijających i terapii może przynieść więcej szkody niż pożytku. Odpoczynek (Twój i dzieci) jest równie ważny jak wytężona praca.
- Ufaj sobie, swojej intuicji! Jeśli z kimś Ci nie po drodze, albo jakiś pomysł wydaje się ryzykowny, niepotrzebny, szkodliwy – przemyśl sytuację jeszcze raz. Nikt nie zmierzył ani nie zważył intuicji, ale często u mnie działa. Nie ma jej, a działa.. 🙂
- Nie jesteś w stanie przewidzieć każdej sytuacji, więc załóż, że po prostu często dzieją się rzeczy nieoczekiwane. Jeśli tylko nie powodują niebezpiecznych konsekwencji – nie wyrzucaj sobie niezrealizowania planu. Pracujesz z ludźmi, nie z robotami.
- Dzieci mają rodziców. Rodzice tych dzieci również „chodzą” do przedszkola i szkoły razem z dziećmi. Nawet gdy są nieuchwytni, tym bardziej wywierają wpływ na zachowanie dzieci. Miej w nich sojuszników, nawet, gdy w życiu prywatnym zdecydowanie byłoby Ci z nimi nie po drodze. Macie się szanować i grać do jednej bramki, ale nie musicie się kolegować.
- Nie mierz wszystkich swoją (wyśrubowaną) miarą. To, że Tobie coś przychodzi łatwo, nie znaczy, że tak jest w przypadku rodziców dzieci czy koleżanek i kolegów w pracy. Dogadujesz się z niemówiącymi trzylatkami i zestresowanymi adaptacją ojcami? Świetnie, podziel się tymi sztuczkami z kadrą placówki, a nie podkreślaj, że to przecież łatwe, Ty to przecież umiesz.
- Mniejsze bitwy oddawaj walkowerem. To cenne zdanie zapożyczyłam od mojej siostry, matki dwójki dzieci. Zanim zaczniesz tworzyć plan naprawczy dla swojej grupy, zastanów się kilka razy, czy naprawdę zabawa w ochlapywanie się błotem „kto wyżej sięgnie” jest warta wojny. Może wystarczy odetchnąć, odwrócić głowę, a później pomóc dzieciom się umyć?
A co Wy doradzilibyście sobie młodszym?
Miłego dnia
E.
Dodaj komentarz